RS
175 Nauczył się niezliczonych sztuczek, potrafi umknąć przed tymi, którzy go ścigają, nieustannie przenosi się z miejsca na miejsce. - Naraz wstał i zaczął chodzić po pokoju, jego głos zdradzał ukryte, gwałtowne emocje. - Poświęciłem życie odszukaniu tej istoty i powstrzymaniu jej raz na zawsze. Na całej ziemi nie ma większego zła. - Odwrócił się ku Jessice. - Musisz się wycofać z tej rozgrywki, twoi przyjaciele również. Niezależnie od tego, na ile oceniacie swoje siły i jak wielka wydaje wam się wasza wiedza, stoicie przed złem, którego mocy nawet sobie nie wyobrażacie! Ściągnęła brwi, zaskoczona jego gniewem, a potem odparła wolno, uważnie dobierając słowa: - To nie jest tak, że ja chcę spotkać się z nim twarzą w twarz, wierz mi. Ale nie ma znaczenia, czego chcę, ponieważ nie mam wyboru, nie mogę się wycofać. Z powodu wydarzeń w Transylwanii jestem w to wszystko zamieszana, czy mi się to podoba, czy nie. - Zrozum, musisz się wycofać, bo nie mogę jednocześnie pilnować ciebie i walczyć z nim. - Nikt ci nie każe mnie pilnować, sama potrafię o siebie zadbać - ucięła ostro. - Za kogo ty się w ogóle masz? Za bohatera, wielkiego pogromcę wampirów? - Nie, za człowieka, który ma zadanie do wykonania, a tym zadaniem jest zabicie Władcy. - Ale chyba nie tylko jego? Pewnie najchętniej pozabijałbyś wszystkie wampiry bez wyjątku? - Oczywiście. - Tak bez zastanowienia? A nie przyszło ci do głowy, że niektóre z nich... RS 176 Wybuchnął gorzkim śmiechem. - Chcesz mi powiedzieć, że niektóre z nich mogą być dobre? Jeśli tak, to znajdujesz się w jeszcze większym niebezpieczeństwie, niż sądziłem. Uwierz mi, coś takiego jak dobry wampir naprawdę nie istnieje. Spuściła wzrok. - Teraz ja pozwolę sobie mieć inne zdanie na ten temat. Słyszałam o takich przypadkach. Wziął głęboki oddech, więc Jessica sądziła, że zamierzał dalej spierać się z nią na ten temat i szykował się do wygłoszenia dłuższej przemowy, lecz ku jej zaskoczeniu zbliżył się i powiedział cicho: - Jest w tobie coś takiego... Przypominasz mi kogoś, kogo znałem. Ton jego głosu poruszył jakąś strunę w jej sercu, głęboko ukrytą, od dawna uśpioną. - Może już się kiedyś spotkaliśmy? - spytała zmienionym głosem. - Nie. - Pogładził ją kciukiem po policzku. - Tamta była... zła. I już nie żyje, zresztą nawet gdyby żyła, musiałbym ją zabić. A co do Władcy, to kiedyś już byłem blisko, tak blisko, że czułem trupi jad jego oddechu. Dopadnę go wreszcie i pokonam, ale jeśli mam to uczynić, muszę wiedzieć, że ty trzymasz się z dala od tego, że jesteś bezpieczna. Serce podskoczyło jej w piersi, lecz Jessica wciąż nie pojmowała, jak może żywić tak głębokie uczucie do człowieka, którego spotkała zaledwie parę dni wcześniej. I skąd to dziwne wrażenie, jakby znała go od dawna? I czemu budził w niej wspomnienia o miłości jej życia? Jej ukochany nie żył już od tak dawna... - Nie doceniasz mnie - oświadczyła. Usiadł obok Jessiki.