jej i poszedł do swojego pokoju. Telefon zaczął dzwonić dokładnie
w momencie, kiedy włożył klucz do zamka. Luke szybko otworzył drzwi i rzucił się do aparatu z nadzieją, że nie włączyła się jeszcze sekretarka. – Tak, słucham. – Spotkajmy się za dwadzieścia minut w barze klubu strzeleckiego ,,Vieux Carré’’. – Kto mówi? – Za dwadzieścia minut – powtórzył głos. – Jeśli wciąż chce pan pogadać. Mężczyzna rozłączył się, a Luke jeszcze przez dobrą chwilę stał ze słuchawką przy uchu. Kondor, pomyślał, zaciskając usta. Ptasznik. No tak, oczywiście. Klub ,,Vieux Carré’’ był dostępny jedynie dla członków i, sądząc z wyglądu i usytuowania, gościł wyłącznie bardzo bogatą klientelę. Jednak odźwierny wpuścił Luke’a, a recepcjonistka, śliczna blondynka w kostiumie od Chanel, wstała na jego widok i przywitała się z nim, zwracając sie do niego po nazwisku. Poprosiła, żeby wpisał się do książki gości, i poprowadziła go do baru. Luke niemal natychmiast zauważył Kondora. Siedział samotnie w rogu sali, zwrócony plecami do ściany. – Ptasznik, jak rozumiem. Kondor skinął głową. – Głupia zagrywka, ale nie mogłem się oprzeć. – Wskazał mu miejsce. – Ile czasu zajęło panu rozszyfrowanie tego? – Wstyd się przyznać, ale za dużo. – Usiadł na wygodnym, skórzanym krześle. – Był pan podczas podpisywania książek? Nigdy bym się nie domyślił. Kondor przywołał gestem kelnerkę. – Trzeba patrzeć w oczy. Te nigdy nie kłamią. Dziewczyna podeszła, żeby przyjąć zamówienie. Luke spojrzał na szklankę Kondora, żeby sprawdzić, co pije. – Nie, nie piję alkoholu. – Mężczyzna odgadł jego myśli. – Przytępia zmysły i wydłuża czas reakcji. – I właśnie dlatego pije go tylu ludzi. A ja po prostu lubię jego smak. – Luke uśmiechnął się do kelnerki i zamówił piwo, a potem rozejrzał się dookoła. – Ładne miejsce. – Lepsze niż poprzednie, co? – Kondor podniósł szklankę z sokiem pomidorowym. – Jest pan członkiem tego klubu? – Powiedzmy, że mam odpowiednio ustosunkowanych przyjaciół. Ciągnęli tę rozmowę o niczym jeszcze przez parę minut. Luke czuł, że Kondor wciąż go testował. Badał grunt. – Ciekawe, dlaczego zgodził się pan ze mną porozmawiać – rzucił w końcu. Kondor wzruszył ramionami. – Lubię pańskie książki. Moja żona też za nimi przepada. – Pan jest żonaty? – Skąd to zdziwienie? Nie wolno mi? Luke wypił trochę piwa. – To po prostu nie pasuje do obrazu płatnego zabójcy, nawet jeśli pracuje dla rządu. – Pańskiego obrazu. – Kondor uśmiechnął się kwaśno. – I hollywoodzkiego. – Czy żona wie, czym pan się zajmuje? – Jasne, że nie. Sprzedaję oprogramowanie do komputerów, dlatego muszę dużo podróżować. – Ma pan dzieci? – Dwóch chłopaków. Mają osiem i sześć lat.