- Przepraszam. Spóźniłeś się dzisiaj.

  • Miłogost

- Przepraszam. Spóźniłeś się dzisiaj.

25 May 2022 by Miłogost

- Czekałem, aż matka wyjdzie z domu. - W porządku. Dobrze, że to ty. - Harcerzyk wskazał opartą o ścianę metalową rurkę. - Już myślałem, że będę musiał komuś dojebać. Trzeba pilnować zastępu, nie? I chłopak rzeczywiście pilnował, Santos o tym wiedział. Większość jego kumpli, Harcerzyka nie wyłączając, żyła na ulicy. Część, jak Santos, pozbawiona opieki dorosłych, wymykała się z domów i łazikowała po nocach. Grupa to rozrastała się, to znowu topniała. Ktoś się przyłączał, po kilku dniach znikał, wracał do domu albo lądował w pogotowiu dla niepełnoletnich. Tylko Santos i paru innych stanowili od samego początku jej niezmienny trzon. - Gdzie chłopaki? - W sali głównej. Lenny i Tish podprowadzili karton krabów z ciężarówki. Jeszcze ciepłe. W każdym razie były pół godziny temu. - Idziesz? - Nie. Popilnuję. Santos skinął głową i ruszył w stronę sali głównej. W ogromnym budynku wybrali sobie cztery sale na swoje spotkania i każdej nadali inną nazwę: był klub teatralny, sala sztuk i rzemiosł, sala seksu i sala główna. Ta ostatnia mieściła się na pierwszym piętrze, na końcu długiego korytarza. Kiedy tam dotarł, zastał kolegów zajadających się krabami, roześmianych, upaćkanych jedzeniem jak świnie. Żyleta, najstarszy z grupy, pierwszy zauważył Santosa i przywołał go gestem dłoni. Nazywany Żyletą z oczywistych powodów, najdłużej spośród chłopaków żył na ulicy. Z gruntu dobry, nie ufał nikomu, ale tego właśnie nauczyła go ulica. Santos czuł, że Żyleta wkrótce wypadnie z grupy. Skończył szesnaście lat i był gotów gdzie indziej szukać sobie miejsca. - Spisaliście się dzisiaj. - Santos przybił piątkę z obydwoma bohaterami wieczoru i zasiadł na podłodze. Zaczęli rozmawiać. Chłopcy przerzucali się wiadomościami o znajomych. Oto ludzie z opieki społecznej znowu namierzyli Bena i odesłali do jego rodziny zastępczej, oto jakiś alfons straszył Claire, bo chciał, żeby dla niego pracowała. Doreen przyłapała Sama w łóżku z Leą, Tygrys i Rick wyjechali niedawno z Nowego Orleanu, szukać szczęścia w południowej Kalifornii... Dopiero po dłuższej chwili Santos zauważył, że jest z nimi dzisiaj nowa dziewczyna. Siedziała z boku, nie brała udziału w rozmowie, nie sięgała po zdobyczne kraby. Skulona, milcząca, mocno obejmowała ramionami kolana i trzymała nisko głowę. Santos szturchnął Harcerzyka, który zszedł z czatów, żeby coś zjeść i usiadł właśnie obok. Wskazał na nową. - Kto to? - Tina - mruknął Harcerzyk. - Claire ją przyprowadziła. Przez cały wieczór powiedziała może dwa słowa. - Widać, że zielona. Na gigancie? - Chyba tak. Nie chyba, tylko na pewno, pomyślał Santos, przyglądając się Tinie. Dziewczyna miała wymalowane na twarzy rozpacz i zagubienie. Była śmiertelnie przerażona. Spuściła oczy, przygryzała cały czas dolną wargę, jakby bała się, że za chwilę usta zaczną jej drżeć i rozpłacze się. Nie wiedział, skąd i przed czym uciekła, ale gotów był założyć się o swój marny wakacyjny zarobek, że musiała mieć poważne powody. Było mu jej serdecznie żal, jak zresztą pozostałych przyjaciół. Przez lata zdążył nasłuchać się opowieści, przy których metody wychowawcze jego ojca wydawały się naprawdę łagodne. Rozebrał kraba, wyssał delikatne mięso z szyjki, sięgnął po następnego. Za każdym razem, kiedy stykał się z nowym nieszczęściem, jeszcze bardziej doceniał matkę i własne życie. Wrócił myślami do wieczornej rozmowy. Przypomniał sobie, jak bardzo się wstydziła, że syn wie, w jaki sposób dorabia, kiedy brakuje w domu kasy. Może nie była idealną matką, ale kochała go. Żyli biednie, ale mieli siebie nawzajem. W rozmowach z kumplami uświadamiał sobie, jakie to ważne, by w złym, brutalnym świecie mieć kogoś, kogo się kocha i na kim można się oprzeć. Kiedy kraby się skończyły, część dzieciaków zbiła się w mniejsze grupki. Ktoś drzemał w kącie, reszta poszła w miasto i tylko Tina trwała nieporuszona na swoim miejscu. Zalękniona, niepewna, sama. Santos wstał i podszedł do niej. - Cześć - zagadnął z uśmiechem. - Jestem Santos. Podniosła na niego wzrok i zaraz spuściła oczy. - Cześć. W jej głosie słyszało się łagodność, niemal słodycz. I lęk. Zbyt łagodny, zbyt słodki głos jak na dziewczynę z ulicy. Szybko stwardnieje, pomyślał, nabierze ostrych tonów. O ile przetrwa. Usiadł obok niej, ale nie za blisko, żeby nie wystraszyć jej jeszcze bardziej. - Masz na imię Tina? W odpowiedzi skinęła tylko głową, jakby nie chciała wdawać się w rozmowę. - Harcerzyk mówi, że Claire cię tu przyprowadziła. Ponownie skinęła głową. - Wkrótce się przekonasz, że Harcerzyk wie wszystko o wszystkich. To po pierwsze. Po drugie, jesteśmy zgraną załogą, u nas człowiek zawsze może liczyć na innych. Widząc, że nadal milczy, Santos pomyślał, że powinien zostawić ją w spokoju. Podniósł się z podłogi. - Jak będziesz czegoś potrzebowała, daj mi znać. Postaram się pomóc, jeśli tylko będę mógł. Dopiero teraz uniosła twarz i popatrzyła na niego dłużej. Oczy i policzki miała mokre. Była bardzo ładna - ciemnoblond włosy, duże niebieskie oczy. Musiała być w wieku Santosa, może trochę starsza. - Dziękuję - szepnęła. - Nie ma za co. - Uśmiechnął się ponownie. - Do zobaczenia. - Zaczekaj. Przystanął w pół kroku. - Ja... - Przez chwilę zmagała się ze sobą, żeby wykrztusić to, co zamierzała powiedzieć. - Ja nie wiem, dokąd... mam iść. Nie mam pojęcia, co ze sobą począć. Czy mógłbyś... mi pomóc? - Spróbuję. - Wątpił, czy będzie w stanie zapewnić jej to, o co prosiła: bezpieczne miejsce do spania, uwolnienie od lęku. Usiadł z powrotem. - Dokąd chciałabyś pójść, Tino? - Do domu - szepnęła ze łzami w oczach i mocno zacisnęła dłonie. - Ale nie mogę. - Skąd jesteś? - Z Algiers. Moja matka i... Ciszę nocy rozdarło raptem wycie syren policyjnych. Ostatnie słowa Tiny utonęły w hałasie. - O, Boże! - Dziewczyna zerwała się na równe nogi, rozejrzała nieprzytomnie jak zwierzę schwytane w potrzask. Santos też wstał. - Uspokój się. Wszystko w porządku. To tylko... Znowu wycie. Suki musiały przejeżdżać w pobliżu budynku, bo biało-niebieskie światło kogutów omiotło wnętrze sali, prześlizgując się po spękanych murach jak w jakimś złowrogim kelejdoskopie. Santos miał przez chwilę wrażenie, że szkołę otoczyły oddziały specjalne. - Nie! - Tina zatkała uszy. - Nie!!! - Wszystko w porządku, Tino. Nic się nie dzieje. - Santos położył jej dłoń na ramieniu. Przerażona, odwróciła się gwałtownie, szarpnęła i rzuciła na oślep w kierunku drzwi. Pobiegł za nią, złapał ją przy samym wyjściu. Zaczęła się wyrywać, krzyczeć, kopać, młócić pięściami, jak człowiek ogarnięty histerią.

Posted in: Bez kategorii Tagged: bichony, tatuaże gdzie najmniej boli, hawk winchel koch jr,

Najczęściej czytane:

- Jak długo zamierza pani pozostać u kuzynki, panno Stoneham?

- Prawdę mówiąc... nie zastanawiałam się jeszcze, proszę pani. - Zapewne wciąż poszukuje pani lepszej pracy? - Pomyślę o tym za jakiś czas. Kuzynka Anne łaskawie mi zaproponowała, żebym odpoczęła u niej przez kilka najbliższych miesięcy. Myślę, że to miło z jej strony. ... [Read more...]

uję. ...

- Dziękuję - mruknęła, zła, że komplement Glorii sprawił jej przyjemność. - Powiesz mi, o co chodzi? - Ja... - Gloria westchnęła głęboko. - Boże, tak dużo mam ci do powiedzenia, że nie wiem, od czego zacząć. Po pierwsze, myślę, że powinnam cię przeprosić. Za to, co wydarzyło się kiedyś. Nie przypuszczałam, że moja matka może cię skrzywdzić. Nie wiem, jak do tego doszło. Powinnam była zastanowić się, przewidzieć... Gloria z rezygnacją machnęła ręką. ... [Read more...]

- Ja? Niczym.

- Drżysz jak listek. Masz coś na sumieniu? - Santos przysunął się bliżej. - Wiesz, że mogę cię zdjąć za pół tuzina różnych sprawek. Nigdy nie lubiłaś pierdla, prawda, Samanto? Chłopcy nie są dla ciebie zbyt mili... Pobladła. - Zostaw mnie, proszę. Jeżeli ktoś się dowie, że sypnęłam... ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 edulandia.slupsk.pl

WordPress Theme by ThemeTaste