- Tak, pani Cahill? - usłyszały odpowiedz.
Eugenia ponownie wcisneła guzik. - Wszystko w porzadku. Niczego w tej chwili nie potrzebujemy... - rzekła, pytajaco unoszac jedna brew, co Marla odczytała jako sygnał, ¿e jesli czegos chce, teraz mo¿e tego za¿adac. Potrzasneła przeczaco głowa. Eugenia pochyliła sie lekko nad skrzyneczka przy łó¿ku. – Pokazywałam tylko Marli, jak mo¿e sie z toba skontaktowac. Dziekuje. To jest próba, to tylko próba. Słowa te nagle przyszły Marli do głowy, ale nie mogła sobie przypomniec, gdzie i kiedy je słyszała. Teraz jednak była tak obolała i wykonczona, ¿e nic jej to nie obchodziło. 100 - Zostaje tu dzis na noc - powiedziała Eugenia. - Moge cos jeszcze dla ciebie zrobic? O, widze, ¿e sok ju¿ tu jest, zapewne wraz z lekarstwem. - Wskazała na przykryty koronkowa serweta nocny stolik, na którym stała wysoka szklanka z sokiem pomaranczowym. - Nie, dziekuje. - Jesli bedziesz czegos chciała, wezwij Carmen. A teraz połó¿ sie i ju¿ o niczym nie mysl. Łatwo powiedziec. Wygladało na to, ¿e poza rozmyslaniem o wypadku, rodzinie, o tym, kim własciwie jest i kiedy odzyska pamiec, nic własciwie nie robi. Ból głowy nasilał sie z ka¿da chwila. - Gdzie jest Cissy? Eugenia nerwowo bawiła sie sznurem pereł okalajacym jej szyje. - Pozwoliłam jej pójsc do kole¿anki. Czekała na ciebie, ale spóznialiscie sie, wiec... - To wina szpitala. Były jakies problemy z formalnosciami przy wypisie - wyjasniła Marla, pamietajac, jak sie sama niecierpliwiła, czekajac na powrót do domu. - Tak czy inaczej nie powinnam była jej pozwolic isc do Thomasów, ale odkad odzyskałas przytomnosc, widziałyscie sie ju¿ pare razy, ponadto, szczerze mówiac, miałam ju¿ dosc jej dasów... Zabroniłam jej pójsc na konie i nie wyobra¿asz sobie, czego potem musiałam wysłuchac. - Mlasneła z niesmakiem, jakby chciała podkreslic, ¿e zajmowanie sie trzynastoletnia dziewczyna przerastało jej siły. - Nic sie nie stało. - Dopilnuje, ¿eby była w domu, kiedy wstaniesz. - Dziekuje. - Ciesze sie, ¿e ju¿ jestes w domu, Marla - powiedziała Eugenia z usmiechem i wyszła, cicho zamykajac za soba drzwi. 101 Marla odetchneła z ulga. Krzywiac sie, wypiła gorzki napój. Lek przeciwbólowy. Dobrze. Za kilka minut ból głowy wreszcie ustanie. Mo¿e Eugenia ma racje. Mo¿e istotnie po nocy przespanej we własnym łó¿ku poczuje sie lepiej. Zdjeła ubranie i w samej bieliznie wsuneła sie pod kołdre. Poczuła na skórze delikatny dotyk chłodnej, miekkiej poscieli. Łó¿ko było wygodne, a puchowa kołdra lekka i ciepła. Marla miała wra¿enie, ¿e jej powieki wa¿a tone.