Mowery potarł podbródek.
– A więc sypiałaś z synem, a owdowiała synowa i niewinne wnuki Jacka o tym nie wiedzą. – Czy musisz to przedstawiać w taki sposób? – Posłuchaj, co mówisz, Barbie. To ty miałaś romans z mężem innej kobiety, a zarazem synem swojego szefa. I opowiadasz mi o tym w dwa tygodnie po tym, jak próbowałaś uwieść ojca swojego kochanka. Jak inaczej mam to przedstawić? Milczała, ogłuszona treścią jego słów. – Nie jest to szczególnie pociągające, ale powinno wystarczyć – mruknął Mowery. – Wystarczy. Jack wiele zapłaci, by utrzymać taką informację w tajemnicy – powiedziała, patrząc mu prosto w oczy. – A jeśli nie jesteś o tym przekonany, to możesz stąd wyjść i zapomnimy o tej rozmowie. Zaśmiał się krótko i ruszył do salonu, gestem nakazując jej iść za sobą. Poszła posłusznie. Ramiona miała pokryte gęsią skórką. Było jej zimno, ale powtarzała sobie, że to nie z nerwów. Robiła to, co musiała zrobić. Nie miała innego wyjścia. – Jeśli się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B, Barbie. Żadnego owijania w bawełnę. Usiadła sztywno na krześle, krzyżując nogi i ramiona. Miała paskudne uczucie, że Mowery wie o niej więcej, niż przypuszczała. Musiała zachować ostrożność. Dreszcze powoli ustępowały. – Czy naprawdę pieprzyłaś się z jego synem, czy tylko wymyśliłaś to z zemsty? Udało jej się zachować spokój. Dwadzieścia lat pracy dla Jacka Swifta nauczyło ją samokontroli. – Mężczyźni tacy jak ty nie rozumieją, co to lojalność, służba i prawdziwe oddanie. – Zgadza się – uśmiechnął się z ponurym rozbawieniem. – Ale to nie ma znaczenia. Możesz sobie dalej hołubić swoje małe fantazje. – Nie mam zwyczaju fantazjować – odrzekła krótko. Rzeczywiście tak uważała. Nie próbowałaby sprowokować Jacka, gdyby wgłębi duszy nie była przekonana, że właśnie na to czeka. Po dwóch dziesiątkach lat spędzonych w Waszyngtonie nieomylnie rozpoznawała wszystkie sygnały. Jack po prostu nie był jeszcze gotów na wyzwolenie tego uczucia. Jego zachowanie było ucieczką. Darren niespodziewanie poderwał się z miejsca i zmiażdżył jej dłonie w żelaznym uścisku. Oszołomiona Barbara wstrzymała dech. O co mu chodziło? Wiedziała, że jest od niego dużo słabsza. Mogła polegać tylko na swojej inteligencji i samokontroli. Ale w jego zachowaniu nie było ani śladu erotyzmu. – Powiedz mi, Barbie, kiedy ostatni raz miałaś mężczyznę? – zapytał, ściskając ją tak mocno, że nie mogła złapać tchu. – Czy to był Colin Swift? – Nie twoja sprawa – odrzekła zimno. – Ciebie i mnie łączą tylko interesy. Obydwoje chcemy zaszantażować senatora Stanów Zjednoczonych i to wszystko. Ścisnął ją jeszcze boleśniej. Nie mogła się poruszyć. – Żadnych niespodzianek, Barbie, rozumiesz? Jeśli to ma się