- Lizzie nie dawała za wygraną. - Nasza ostatnia niania mówiła,
że w takim miejscu można się nabawić grzybicy i innych niebezpiecznych chorób. R S - Ha! - zawołała triumfalnie Amy. - Nie wolno nam pływać! Wcale! - Nie wolno! - zawtórował jej Mikey. - Kiedy my wcale nie idziemy do miejskiej pływalni. - Willow włożyła torebki z kanapkami do swojego plecaka. - W takim razie, gdzie idziemy? - Lizzie nie kryła ciekawości. - To niespodzianka. - Uśmiechnęła się do dzieci. - Ale jestem pewna, że będzie się wam tam podobać. Scott wrócił do domu około drugiej. Od razu zauważył zaadresowaną do niego kartkę opartą o kosz z owocami na kuchennym blacie. Doktorze Galbraith, przeczytał, zabrałam dzieci nad jezioro, by mogły się tam pobawić w płytkiej wodzie przy plaży. Z trudem przychodziło mu w to uwierzyć. W co wpakowała się nowa niania? Mógł sobie wyobrazić, jak głośno protestowały Lizzie i Amy. Zresztą bez względu na to, co by zaproponowała, dziewczynki i tak byłyby temu przeciwne. Widział to na własne oczy w czasach ostatnich pięciu nianiek. Spacer nad jezioro mógł się okazać całkiem interesujący. Plaża stanowiła cześć posiadłości należącej do Galbraithów. Z powodu stromego urwiska, które oddzielało posiadłość od reszty miasta, można było dostać się do niej jedynie wąską ścieżką prowadzącą przez las w Summerhill. Od lat nie był nad jeziorem. Skąd panna Tyler wiedziała o tej plaży? Willow spakowała pozostałości po kanapkach, które dzieci spałaszowały z właściwym swojemu wiekowi entuzjazmem, R S po czym przez moment przyglądała się, jak w trójkę przeskakują przez niskie fale. Ciężko jej było tutaj przyjść. Z trudem przemknęła obok tajemnego miejsca, w którym ona i Chad spędzili tyle godzin, pływając rozmawiając, tuląc się do siebie. Ale dzieci były zachwycone zabawą na plaży, więc była zadowolona. Najważniejsze, że jej podopieczni czuli się szczęśliwi. Stanowili kolorową trójkę, wszyscy ubrani w drogie kostiumy kąpielowe od najlepszych projektantów. Lizzie miała na sobie żółte bikini, Amy niebieski jednoczęściowy kostium, a Mikey neonowo pomarańczowe spodenki. Powinna była wziąć aparat, ale trudno, będzie pamiętała następnym razem. Teraz najwyższa pora wracać do domu. Powinna je zawołać, wytrzeć i przebrać. Ale najpierw sama się przebierze. Schowała się za liściastym krzakiem na tyle wysokim, by zasłonić ją przed wzrokiem dzieci i zarazem na tyle niskim, by wciąż mogła je obserwować. Zdjęła kostium. Pod wpływem impulsu uniosła do góry ręce i przeciągnęła się powoli, rozkoszując się dotykiem promieni słonecznych na nagiej, rozpalonej skórze. Nieopodal trzasnęła gałąź, Willow odwróciła się, by zobaczyć, co wywołało ten hałas, i wstrzymała oddech. Scott Galbraith