- Shey, naprawdę nie rozumiesz? - zapytał z determinacją.
- Dla ciebie jestem gotów na wszystko. Zrezygnuję z tytułu. Zrobię wszystko, byle cię ubłagać. Powiedz, że za mnie wyjdziesz, a zostanę tu i będę pracował w kawiarni. Będę chłopcem do wszystkiego, a ty będziesz robić kanapki. Będziemy razem szczęśliwi, przyrzekam ci. Shey roześmiała się i popatrzyła mu prosto w oczy. I wtedy dotarło do niej, jak bardzo poważny jest Tanner. - Ty naprawdę jesteś gotów to zrobić - powiedziała wolno. - Naprawdę byś to zrobił? - Żeby być z tobą? Oczywiście. To, i dużo więcej. - Tak - wyszeptała, czując narastające w niej uczucia. Nie mogła ich opanować. - Tak - powiedziała nieco głośniej i westchnęła. - Tak - powtórzył Tanner. - To, i dużo więcej. Powiedz mi tylko, co mam zrobić, a ja... - Na pewno nie obejdzie się bez lekcji etykiety dworskiej, to na początek. Parker udzieli mi pierwszych wskazówek, to wiem, ale będzie mi potrzebny nauczyciel, gdy już przyjadę do Amaru. Nie chciałabym wprawić w zakłopotanie ani ciebie, ani twojej rodziny. Właśnie, skoro o tym mowa, co oni powiedzą? Zastanowiłeś się nad ich reakcją, gdy przyjedziesz ze mną, a nie z Parker? - Myślę, że po tej krótkiej rozmowie, jaką odbyłaś z moim ojcem, sprawa będzie prosta. Raczej nie będą ryzykować, by ci się narazić. - Och, zupełnie o tym zapomniałam. - No tak, wiedziała, że nie powinna w taki sposób rozmawiać z królem. - On mi tego nigdy nie zapomni. - Na pewno nie. - Nagle Tanner urwał, jakby coś go tknęło. - Zaraz, poczekaj! Powiedziałaś: „tak". Czy to znaczy, że za mnie wyjdziesz? - Tak, wyjdę za ciebie. Wiem, że to wszystko dzieje się za szybko i pewnie do końca życia będziesz tego żałpwał, ale nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - Tak! - powiedział Tanner i podbiegł do barierki balkonu. - Powiedziała: „tak"! - zawołał do muzyków na scenie. Orkiestra urwała w pół taktu i zaczęła grać nowy utwór. Bardzo klasycznie brzmiącą piosenkę country. Shey wybuchnęła śmiechem. - Co ty robisz? - Umówiłem się, że zagrają nam naszą piosenkę. - Naszą piosenkę? - popatrzyła na niego ze zdumieniem. Miała wątpliwości co do małżeństwa z księciem, ale żadnych co do małżeństwa z tym mężczyzną. - Oczywiście, że tak! - odparł, biorąc ją w ramiona. - Chyba że jest jakaś inna, która podoba ci się bardziej. Shey zaśmiała się wesoło. - Nie, ta jest w sam raz. Nasza piosenka. - Mogą ją zagrać na naszym ślubie. Och, zgodziła się wyjść za niego, ale w ogóle nie pomyślała o reszcie. Na przykład o ślubie i weselu. - Boże, ale co ludzie sobie pomyślą? - Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi. Podał jej pierścionek.