przyćmiłby słońce.
- Wiem. Sinclair też się roześmiał. - Jeszcze kogoś mam zbić? Światło w jej oczach trochę przygasło. - Człowieka, który zamordował twojego brata. Westchnął, bawiąc się pasmem jej włosów. Przez głowę przemknęła mu myśl, że do końca życia będzie się przy niej budził. - Obawiam się, że nie tak prędko. - Zastanawiałam się nad twoim śledztwem. - I? - Chcę ci pomóc. - Wykluczone. Aż zadrżał, gdy sobie wyobraził, co mogłoby ją spotkać. Victoria usiadła, naga i piękna w blasku popołudniowego słońca, który wpadał przez okno. - Znam to środowisko dużo lepiej niż ty i umiem dociekać prawdy. -Jakiej prawdy? - Na przykład wiem, że jesteś szpiegiem ministerstwa wojny. Zerwał się gwałtownie. - Co?! - Parsknął wymuszonym śmiechem. - Dobry Boże, skąd ci to przyszło do głowy? - Wiem również, że nie mogłeś przyjechać na pogrzeb Thomasa, bo udawałeś, że jesteś zakochany w córce marszałka Pierre'a Augereau, i byłeś bliski wydobycia z niej informacji, gdzie zbiera się wojsko Bonapartego. - Kto ci naopowiadał tych bzdur? - Z wolna narastał w nim gniew. Victoria zmierzyła go spokojnym wzrokiem. - Ty, Sinclairze. - Nie sądzę - wybuchnął. Lecz dostrzegłszy w jej oczach czujność, szybko się opanował. Wykręty tylko utwierdziłyby ją w podejrzeniach. Nachylił się ku niej i spróbował innej taktyki. - Nie rozumiesz, że to mógłby być trop... - Pokażę ci - przerwała mu i wyskoczyła z łóżka. Błyskawicznym ruchem chwycił ją za nadgarstek. - Victorio... - Mówię prawdę - oświadczyła. - Dowód znajduje się w salonie. Chodź ze mną, jeśli chcesz. Nie zamierzał spuścić jej teraz z oczu. Sięgnął po spodnie. Gdy Victoria otworzyła drzwi, do sypialni wmaszerował urażony Lord Baggles, ale Sin go zignorował i ruszył przez pokój. Jego żona podeszła do fotela stojącego przy kominku, po czym się zawahała i odwróciła. Na jej twarzy malowała się skrucha. - O co chodzi? - zapytał Sinclair oschłym tonem. - Uświadomiłam sobie, że będziesz na mnie zły,