Sinclair pokiwał głową.
- Straciłem rachubę czasu. - Jasne. - Zęby Batesa zalśniły w blasku księżyca. - Przecież to twoja noc poślubna. - Dziwię się, że w ogóle opuściłeś ciepłe łóżko - dodał Wally. Grafton nie zamierzał tłumaczyć kolegom, że on i jego żona spędzili pierwszą noc małżeństwa w osobnych sypialniach. Wzruszył ramionami. - Mówcie. Płowowłosy gigant wysunął się przed Batesa. - Ten domniemany świadek, którego tropiliśmy, okazał się starym pijakiem bez krzty rozumu - powiedział z miękkim szkockim akcentem. - Niczego się nie dowiedzieliście? - Niczego. Usłyszał, że dajemy pieniądze za informacje, ale nie sądzę, żeby odróżnił twojego brata od księcia Jerzego. - Spodziewałem się, że oferowanie nagrody nic nie da, ale należało spróbować. Szkot potrząsnął głową. - Gdyby chodziło o pieniądze, ktoś złapałby drania już dwa lata temu. - Wiem, ale nie możemy wyeliminować żadnego z podejrzanych bez zdobycia absolutnej pewności, że jest niewinny. - To może długo potrwać, Sin. Sinclair przeniósł wzrok na Batesa. - Nie musisz mi pomagać. Przyjaciel łypnął na niego spode łba. - Daj spokój. - Od czego chcesz zacząć? - zapytał Crispin Harding. - Większość służących miała tamtej nocy wolne, a pozostali niczego nie widzieli ani nie słyszeli. Tak więc jakiś obcy zakradł się do wielkiego domu, odnalazł i zabił Thomasa, na nikogo się po drodze nie natykając. Albo zbrodnię popełnił ktoś, kto na tyle dobrze znał Grafton House i jego mieszkańców, żeby zrobić swoje i uciec niezauważony. - Nie wiem, jak to możliwe, skoro nie było burzy z piorunami - stwierdził Bates w zamyśleniu. - Już o tym rozmawialiśmy - burknął Wally, kuląc się dla ochrony przed zimnym nocnym wiatrem. Sinclair przeszył go wzrokiem. - I będziemy rozmawiać, póki nie znajdziemy mordercy. Zmierzyłem, że biurko stoi trzy i pół metra od drzwi gabinetu. Do okna jest bliżej, ale jego jedno skrzydło do niedawna było sklejone farbą, a drugie skrzypiało tak głośno, że zbudziłoby umarłego. - Trudno byłoby zaskoczyć twojego brata - zauważył Crispin. - A on nawet nie sięgnął po broń ani nie wstał z fotela. - Otóż to. Założę się, że Thomas dobrze znał mordercę, i od tego właśnie zaczniemy. - Żadnych zmian na liście? - Na razie żadnych. Muszę uzyskać mocne alibi