gdzie mozna obejrzec m jak milosc za darmo
brwi. Ojciec oczekiwał, ¿e Nick wyjdzie z cienia swojego starszego brata, ¿e go przewy¿szy. Ale Samuela Cahilla czekało gorzkie rozczarowanie. Zasłu¿ył sobie na to, dran. Jesli chodziło o Nicka, jego stary mógł gnic w grobie, nic go to nie obchodziło. 34 Zadzwonił telefon i Nick zaklał po nosem. Przez chwile zastanawiał sie, czy odebrac. W koncu jednak rzucił worek na podłoge, podszedł szybko do telefonu i podniósł słuchawke. - Słucham - warknał. - Nick? - zapytał lekko podekscytowany, przyciszony damski głos. - Nicholas Cahill? - Kto mówi? - Cherise. Jego kuzynka. Nogi sie pod nim ugieły. Niezale¿nie od tego, czego chciała, Nick wiedział, ¿e ten telefon nic dobrego nie wró¿y. - Rany, ale trudno cie namierzyc. Musiałam niemal wynajac prywatnego detektywa, ¿eby cie odszukac. - Ale nie wynajełas. - Nie... wystarczyła informacja telefoniczna. Nick zmarszczył brwi i przysiadł na brzegu obitej grubym sztruksem kanapy. Przypomniał sobie Cherise, taka, jaka była, kiedy ja widział ostatnim razem - tleniona blondynke o wyblakłych piwnych oczach, bez grama tłuszczu na drobnym ciele. Zawsze zbyt mocno opalona, przesadzała z makija¿em. Kiedy byli dziecmi, łaziła za nim jak pies. Wtedy, zanim ich drogi sie rozeszły, zanim oboje wpadli w swoje własne, odrebne kłopoty, nawet ja lubił. Ale stare, dobre czasy mineły i nigdy nie wróca. - Co słychac, Cherise? - U mnie wszystko w porzadku - powiedziała głosem nie wzbudzajacym zaufania. - Własciwie to cudownie. Wreszcie odnalazłam Pana. Wspaniale, pomyslał cynicznie. Po prostu, cholera, rewelacyjnie. - Doprawdy? - Moje ¿ycie... moje ¿ycie zupełnie sie odmieniło. - To chyba dobrze. - Nick nie był religijny i nie rozmyslał nad takimi sprawami, ale jesli Cherise postanowiła narodzic sie 35 ponownie, ¿yczył jej wszystkiego najlepszego. Zawsze nada¿ała za moda. Nick pojał, ¿e skoro Cherise deklaruje miłosc do Syna Bo¿ego, to chrzescijanskie idee musza byc na topie. - Tak, to wspaniale. Dziekuje Jezusowi za to ka¿dego dnia. - A jak tam dzieci? - Wyjrzał przez okno. Dzien był szary i wilgotny. - Och, có¿... swietnie. To znaczy całkiem dobrze. To ju¿ nastolatki. - Westchneła teatralnie. - Obawiam sie, ¿e Pan zrobił ju¿ z ta trójka, co sie dało. Nick czekał. Uprzejmosci dobiegły konca. Z pewnoscia jest jakis powód, dla którego Cherise postanowiła go odszukac.